Zanim zaczniesz spisywać wydatki
Budżet domowy nie jest pamiętnikiem, w którym zapisujesz, co dziś robiłeś w sklepie. Budżet to planowanie. Układanie własnych wydatków w odpowiednie kategorie i próba przewidzenia, jakich nakładów wymaga każda z nich. Dzięki temu przydzielasz każdej złotówce konkretne zadanie w danym miesiącu.
Powód takiego działania jest prosty. Masz wiedzieć, ile już wydałeś pieniędzy w konkretnej kategorii oraz ile jeszcze możesz w niej wydać. Tylko dzięki temu na koniec miesiąca jesteś w stanie obiektywnie ocenić, czy Twój budżet się spina, czy bliżej mu do guzika od spodni po świętach.
Spisywanie paragonów bez uprzedniego przygotowania budżetu jest sztuką dla sztuki. Załóżmy, że w połowie miesiąca widzisz, że wydałeś już 700 zł na jedzenie. Co z tego wynika? Absolutnie nic. Taka informacja jest bezwartościowa, ponieważ nie masz jej do czego odnieść, nie przygotowałeś żadnych założeń.
Gdy jednak zakładasz, że co miesiąc na żywność powinno Ci wystarczyć 900 zł, a w połowie tego miesiąca wydałeś już 700 zł, to otrzymujesz konkretny komunikat. Coś jest nie tak. Pieniądze rozchodzą się zbyt szybko. Jeżeli to Twój pierwszy miesiąc, mogłeś dokonać błędnych założeń co do poziomu wydatków. Jeśli prowadzisz budżet od jakiegoś czasu, to albo po kieszeni uderzyła Cię inflacja, albo czas zmienić sklep w którym robisz zakupy. Ewentualnie za bardzo się opychasz, ale przyjmijmy, że tak nie jest.
Jeżeli niezgodności między planami a rzeczywistością się utrzymują - nie poddawaj się. Przez pierwsze kilka miesięcy poznajesz swoje prawdziwe koszty i dopiero uczysz się określania docelowych poziomów. Najłatwiej zrobisz to, wyciągając średnią z całego roku lub minimum kilku miesięcy. Daj sobie czas i nie rezygnuj.
Dlaczego warto spisywać wydatki?
Spisywanie wydatków oraz zarobków nie ma sensu, o ile masz zamiar tylko biernie je zapisywać, bez późniejszej analizy. Pamiętaj, że paragony to jedynie dane, które musisz wprowadzić do równania, ale żeby było ono pełne, potrzebujesz kompletu informacji. Nie tylko założeń, ale i skonfrontowania ich z rzeczywistością.
Kontrolując miesięczny stosunek wydatków i zarobków jesteś w stanie określić, ile oszczędności (lub długów) generujesz w każdym miesiącu. Właśnie dzięki temu wiesz, czy pieniądze odkładane z każdej wypłaty wystarczą na nieregularny wydatek za pół roku jak OC samochodu, podatek od nieruchomości czy wakacje nad morzem (na których odpoczywasz, a nie sprzedajesz gofry). Dowiesz się również, czy nie przesadzasz w konkretnych kategoriach, choć uważasz, że nad nimi panujesz.
Jak spisywać wydatki i nie tracić czasu?
Na początek pokażę Ci popularną metodę, promowaną przez wiele finansowych osobistości oraz jak dużo czasu się na niej traci - byś uświadomił sobie, jaka przepaść dzieli dobre i złe rady.
Zła metoda:
- Zbieraj paragony i potwierdzenia płatności kartą.
- Przypisz je do odpowiednich kont i ułóż na odpowiednie stosy.
- Rób tak przez cały tydzień.
- Zajmij się spisywaniem wydatków w weekend.
- Nie miej już pojęcia, co gdzie było.
- Spędź nad tym minimum 1 godzinę.
- Rozpłacz się, jak wtedy, gdy pierwsza szkolna miłość wyśmiała Twoje starania.
Czy naprawdę chce Ci się spędzać 4 godziny miesięcznie, wpisując ile wydałeś na batonika, a ile na tabletki przeciwbólowe, bo już Ci głowa pęka od tego absurdu? To jest 48 godzin rocznie, w całości zmarnowane 2 dni. A może prowadzisz pełną księgowość w spółce z o.o. i trochę źle zrozumiałeś home office?
Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie ma żadnego powodu, żeby marnować tyle czasu. Można to robić lepiej. Pokażę Ci, jak sam spisuję wydatki w mniej niż 15 minut miesięcznie.
Dobra metoda:
- Załóż oddzielne konto lub subkonto do zakupów.
- Płać tylko z niego.
- Spisuj wydatki codziennie.
- Zbuduj nawyk, a wraz z praktyką będziesz to robić coraz szybciej.
Osobiście po powrocie z zakupów zostawiam paragony obok komputera. Gdy do niego siadam, wprowadzam wydatki za cały dzień w Excelu. Zajmuje mi to 20-30 sekund, a wszystko jest w odpowiednich kategoriach. Uwierz mi, że kwadrans miesięcznie to nie przesada. Prowadziłem pomiary na potrzeby artykułu na własnym blogu i wyszło równo 14 minut i 57 sekund. Na początku nie będziesz tak szybki, ale wyrobisz się wraz z obyciem ze swoim narzędziem. Kwestia przyzwyczajenia.
Jeszcze szybsze spisywanie wydatków
Nie każdy rachunek da się w całości przypisać do jednej kategorii. To oczywiste, że jeździsz na duże zakupy, gdzie kupujesz żywność, środki czystości, drobne sprzęty i wiele innych bibelotów. Wyłuskiwanie pojedynczych pozycji z paragonu dłuższego niż Twój urlop jest czasochłonne i męczące. Wcale nie musisz tego robić. Istnieje proste rozwiązanie na obejście problemu. Wystarczy, że wykładając towary na taśmę przy kasie, będziesz się trzymać grup produktów i poprosisz o oddzielne paragony np. na jedzenie i chemię. Chwila zastanowienia przy wózku zakupowym oszczędzi Ci w domu żmudnego dodawania kilkunastu pozycji.
Do tego, jeżeli nie lubisz Excela lub po prostu wolisz aplikację w telefonie, możesz do niej wprowadzać dane od razu wychodząc ze sklepu. Dzięki temu całkowicie pozbywasz się rytuału zasiadania do paragonów i przeznaczania na to specjalnego czasu.
W kwestii poświęcania czasu, poza wpisywaniem wydatków pozostaje jeszcze tylko analiza i planowanie budżetu, ale tym zajmiemy się w kolejnych materiałach.
Następny artykuł Fundusz celowy i fundusz wydatków nieregularnych
Poprzedni artykuł Kategoryzacja wydatków